Dzisiaj pierwszy dzień astronomicznej wiosny, jutro kalendarzowej. Moja ulubiona pora roku oficjalnie się zaczyna, a wraz z nią niektóre ciężkie, otulające zapachy chowają się wgłąb szafy, żeby zrobić miejsce dla lżejszych i radośniejszych kompozycji. W mojej kolekcji najwięcej jest ciężkich i bardzo szalikowych zapachów, wybrałam jednak dziesięć pozycji, z którymi wiosną nie zamierzam się rozstawać.
Dobór kompozycji nie jest przypadkowy. Na liście znalazło się trochę niszy, trochę mainstreamu, jedna tegoroczna premiera i dwa wycofane zapachy. Typy? Są zapachy świeże, cytrusowe, są też typowo kwiatowe i nieco ambitniejsze. Słowem - dla każdego coś miłego!
Zaczynamy od Peoneve od Penhaligon's. Całą recenzję znajdziecie tu, w zestawieniu absolutnie nie mogło go zabraknąć. Wiosna to czas piwonii i nie przyjmuję do siebie innych opinii w tej materii. Czekam aż Peoneve pięknie zakwitnie przy kwietniowym słońcu.
Miss Dior Cherie L'Eau to zapach, który niestety powędrował za wielką wodę, a ogromna to szkoda, bo w czasach, kiedy Dior robi plastikowe popłuczyny, aż miło cofnąć się do zapachów tak przyjemnych, jakim L'Eau było. To naprawdę nieskomplikowana propozycja, oparta na trzech nutach, z których to właśnie gorzka pomarańcza jest najbardziej wyczuwalna. Gdybym miała porównać te perfumy do kompozycji wciąż obecnej na rynku, to najbliżej byłoby im do Lancome O de L'Orangerie.
Armani Si Rose Signature to tegoroczna edycja limitowana z portfolio włoskiej marki. Kwaśna róża na podwalinach klasycznego Si ma w sobie naprawdę dużo uroku. Dla fanów róży i Si to pozycja obowiązkowa to testów.
Guerlain, ach, Guerlain... Mandarine Basilic to jedna z moich ulubionych kompozycji tej marki, którą darzę ogromną miłością. Cudowna, kwaskowata mandarynka w otoczeniu innych, soczystych cytrusów i zielonej bazylii. Absolutny must-have na wiosnę i lato, na pewno przyniesie ulgę w czasie upałów. Dla wielbicieli mam jednak przykrą wiadomość: w tym roku Guerlain wycofuje tę Aqua Allegorię, więc uzupełniajcie zapasy.
Jour d'Hermes to mieszanka cytrusów z białymi kwiatami. Dość klasyczna, ale daleko jej do nudy i wtórności. Propozycja Hermesa jest absolutnie ponadczasowa i po prostu piękna. Tego typu perfumy to również dosyć bezpieczny wybór na prezent.
Z Chloe EDP było mi przez długi czas nie po drodze. Ten stan zmienił własny flakon, który dostałam w prezencie od Coty. Ciężko było mi pojąć fenomen tej dość nietypowej róży, ale muszę przyznać, że polubiłam się całkiem z tym zapachem, choć wciąż nie jest to butelka, po którą sięgam często. Okazji na tę różę od września nie było jednak sporo, więc wiosną spróbuję znowu i wtedy wyklaruję swoje uczucia do Chloe stuprocentowo.
Moschino Tourjous Glamour to bardzo udany flanker Glamour. Kwiatowo-migdałowy, dość bliskoskórny i bardzo przyjemny do noszenia. Kolejny z kategorii zapachów bezpiecznych, ale nie sztampowych. Ujęcie heliotropu w tych perfumach jest dość niecodzienne, ale składników w Tourjous nie sposób nie docenić.
Elie Saab Le Parfum EDT (bo EDP się jeszcze nie dorobiłam) - lżejsza wersja klasyka, która absolutnie zachwyca kunsztem i czystością. Francis Kurkdijan (dzięki ormiańskiej koleżance nauczyłam się niedawno poprawnie wymawiać jego nazwisko, z czego jestem bardzo dumna, bo wcześniej z Żoną roboczo nazywałyśmy go Kurwykistanem) stworzył kolejną odsłonę Le Parfum, która znów okazuje się niesamowicie noszalna i cudowna jak druga, lepsza skóra. Takie zapachy można z powodzeniem nosić cały rok, ale wiosna będzie sprzyjać im szczególnie.
Boss Jour, czyli najzimniejsza z propozycji z listy. Moim skromnym zdaniem najlepszy zapach Bossa dla kobiet. Okej, może konkurencja sama się podłożyła, ale Jour jest dziełem wybitnym, kiedy weźmie się pod uwagę średnio zachwycające portfolio marki. Deszcz białych kwiatów doprawiony cytrusami i bardzo ładnym ujęciem frezji. Bardzo czysty i klasyczny zapach.
Idole d'Armani to kolejny doskonały i, niestety, wycofany zapach Giorgio Armani. Niesamowicie kobiece perfumy z nutami imbiru, wetiwerii, szafranu... Rzecz rzadko spotykana, jak na standardy półki masowej i może zbyt trudna dla takiego odbiorcy. Wielka szkoda, bo Idole jest naprawdę wielkim zapachem, cierpkim i z klasycznym sznytem. Pisałam o nim kiedyś gościnnie na blogu Nez de Luxe, możecie podejrzeć recenzję tutaj.
Czy z mojego zestawienia macie coś, co lubicie, nosicie i polecacie? Temat perfum na wiosnę to prawdziwa rzeka, więc ograniczenie się do dziesięciu propozycji było dla mnie nie lada wyzwaniem, ale chętnie podejmę dyskusję na ten temat w komentarzach.
Digga.