niedziela, 6 marca 2016

Nasomatto, Black Afgano.

Mój odwyk został mocno zakłócony wyprawą do Liberty, z którego miałam ochotę wynieść tytułowy zapach, wokół którego kręciłam się już od dobrego roku. A że zdarzyła się naprawdę dobra okazja, która przy takich perfumach zdarza się bardzo rzadko... Rozumiecie.

Noszę się od momentu kupna  w Black Afgano bardzo często i zbieram bardzo skrajne opinie. Uświadamiam sobie przy tym, jak ciężki jest ten zapach dla osób niewprawionych, czy zwyczajnie preferujących lżejszy kaliber. Faktem jest, że przy Afgańczyku wszystko jest lekkie. Kompozycja panoszy się wszędzie i wchodzi w nozdrza każdego. Zdecydowanie też budzi zainteresowanie i zdziwienie. W kraju, w którym mieszkam takie aromaty są raczej znane, ale kojarzone z przyjezdnymi Arabami i ich świtą, a nie z bladą blondynką w za dużym swetrze. 



Pamiętam upalny dzień w zeszłym roku i wycieczkę do Harrodsa, gdzie postanowiłam globalnie przetestować Black Afgano. W rozgrzanym do temperatury grożącej udarem autobusie Afgańczyk uniósł się w powietrzu niczym lewitujący iluzjonista, nasycając się gorącem i chłonąc promienie słońca niczym czarna jaszczurka na pustyni. I musicie wiedzieć, że bardzo łatwo mnie zmęczyć ciężkimi perfumami przy wyższych temperaturach, ale doświadczenie z Nasomatto było inne. Niesamowite. W zatłoczonym autobusie miałyśmy też cztery wolne miejsca wokół siebie, co powinno być zastanawiające.

Co więc jest tak niezwykłego i pożądanego w tych perfumach, że niszowy świat oszalał na ich punkcie, na własną butelkę w Quality trzeba było czekać miesiącami, a w Nowej Zelandii zapach jest nielegalny? Cóż, trzeba przyznać, że holenderska firma Nasomatto to mistrzowie marketingu. Składnikiem Black Afgano bowiem jest żywica haszyszu, która uprawiana jest... tak, w Afganistanie. Od momentu premiery w 2009 roku przedstawienie wokół tego niepozornego flakonika podgrzewane było doniesieniami o trudnościach ze zdobyciem głównego składnika (obwiniajcie polityków), więc kiedy zapach pojawiał się już w sprzedaży, znikał w ciągu kilku godzin, a przed Selfridges ustawiały się kolejki, by spróbować i zdobyć zakazany owoc. I chociaż cały szum już dawno ucichł, a Black Afgano można dostać od ręki w miejscach typu Harrods, czy Liberty, to legenda nadal unosi się w powietrzu. Innymi słowy, Nasomatto stworzyło kurę znoszącą złote jaja, bo genialny marketing połączono z więcej niż dobrą kompozycją i zaporową ceną. To się nie mogło nie udać. 



Wielbicieli okazjonalnego zielonego dymka uprzedzam, że Black Afgano nie trąci zielskiem, które chowacie przed żoną w skarpecie. Otwarcie jest niesamowicie smoliste, lepkie i bardzo hipnotyzujące. Projekcja afgańskiego iluzjonisty jest powolna i gęsta, jak dym z kadzidła. Oda do oudu - tak mogłabym nazwać roboczo tę recenzję. Oud jest szlachetny, upajający i absolutnie narkotyczny, osadzony na bazie ze szlachetnego drzewa sandałowego, co jeszcze bardziej potęguje tę mroczną ciężkość i nie ustępuje ani na chwilę. 

W którymś momencie gęsty dym przełamuje subtelna nuta rodzynek namoczonych w czarnej kawie. Zapach się stopniowo wysładza, ociepla i osiada na skórze, wciąż jednak roztaczając swoją magię na dystans znacznie większy niż odległość ramion.

Kolejną niesamowitą rzeczą w tym zapachu jest mnogość nut, których w składzie nie zadeklarowano. Na mojej skórze przebija się świeża wanilia, zeskrobana prosto ze strąków. Czułam też w Black Afgano różę, bardzo czystą różę, która czasem potrafi się też przeistoczyć w różę konfiturową i słodką.



Mam wrażenie, że kompozycja Nastomatto jest wieczna. I uparta. Nie schodzi ze skóry po prysznicu, niestraszna jej nawet porządna kąpiel. Co najwyżej zmienia lekko swoje oblicze, wciąż jednak pozostając oleista i wyrazista. Cóż, koniec końców jest to ekstrakt w naprawdę sporej cenie, więc trwałość jest bardzo na miejscu. 

A moc? Cóż, spotkanie z Afgańczykiem to olfaktoryczny złoty strzał. Kompozycja jest naprawdę mocna i stworzona z wysokiej jakości składników i to czuć. Za całą pulę sensacji można Black Afgano albo pokochać, albo znienawidzić, ale jedno jest pewne - nie da się obok niego przejść obojętnie. A tym, którzy bardzo chcą poznać Afgańczyka radzę zdecydowanie umiar w aplikacji, bo jedna pompka ma moc bomby atomowej. 

Digga.

7 komentarzy:

  1. Uwielbiam i mam nadzieję, że kiedyś się dorobię flaszki <3
    Wspaniale go opisałaś, nic dodać, nic ująć.
    Przerwanie odwyku w tym wypadku uznaję za uzasadnione :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Poznałam ten zapach w dalekim Krakowie, Edpholiczka mi go pokazała. Prawie już nie pamiętam, jak pachnie, lecz było w nim coś co mi nie dawało spokoju.

    Opis trafia w samo sedno ;) ja bym strasznie chciała mieć flakon, ale nie jestem pewna, czy dam radę miesiąc jeść tylko pasztet ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie kiedyś pomagał fundusz na dany flakon :D

      Usuń
  3. Miałam Afgańczyka w swojej kolekcji jesienią ubiegłego roku. Przy okazji zakupów w perfumerii na q dostałam próbkę do przetestowania i po jednym użyciu przepadłam. Na mnie był tak seksownie dymny i tytoniowy, wwiercał się w nozdrza takim lekko orzechowym aromatem nawet...
    Poniosło mnie ostro, bez zastanowienia zamówiłam całą flaszkę i niestety po tygodniu użytkowania tak mnie niemiłosiernie zmęczył ten oud, że puściłam flakon w świat.
    Nie wiem co poszło nie tak.
    Może jakoś przesadzałam z aplikacją (bo moc jest porażająca wręcz) albo za ciepło było albo ja byłam zmęczona, bo zrobiło mi się tak niedobrze od Afgańczyka, że się poddałam :(
    Ale komplementów zebrałam bardzo dużo mając go na sobie.
    Szkoda wielka, że tak się nasza znajomość skończyła. Może jeszcze kiedyś do siebie wrócimy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurczę, trochę smutna ta historia miłosna ;) Z Afgano naprawdę trzeba mieć umiar. Sama wiem, że nie będę się w nim nosić zbyt często, by się nie zmęczyć.

      Liczę, że jeszcze wrócicie do siebie, serio.

      Usuń
    2. Możliwe właśnie, że w szale namiętności po prostu przedawkowałam i cały czar prysł...
      Ale, ale, ale... właśnie daję Nasomatto drugą szansę i próbka już do mnie leci, spróbujemy odgrzać kotleta :D
      Trzymaj kciuki :D

      Usuń